Skoro już mamy fajne pasty do chleba, pora na pyszne
pieczywo! Wypiek własnego chleba to dla wielu osób absolutny szczyt kulinarnych
umiejętności. Cel który majaczy gdzieś na horyzoncie. Przyznam się szczerze że
i ja nadal do niego pretenduję. I choć jeszcze ten prawdziwy, na samodzielnie
przygotowanym zakwasie, idealnie wyrośnięty jeszcze przede mną, to już udało mi
się znaleźć taki przepis który stanowi pierwszy krok w treningu piekarskim.
Przepis na chleb na kefirze znalazłam w książce „Montignac nad Wisłą” (autor:
Ria Tummers) i zakochałam się w nim. 3 składniki, kilka machnięć ręką (lub dwa
przyciski miksera), 30 minut w piekarniku i w całym domu pachnie świeżym
chlebem który zazwyczaj znika zanim zdąży na dobre wystygnąć.
Przepis:
400 ml kefiru
500g mąki razowej (mogą być różne rodzaje, ja zazwyczaj robię
mieszankę)
Płaska łyżeczka proszku do pieczenia
Przyprawy wg uznania: obowiązkowo sól, ja dodaję jeszcze
czarnuszkę i jakieś włoskie aromaty czyli np. oregano lub majeranek.
Całość zagnieść lub niezbyt długo mieszać w mikserze
elektrycznym. Uformować bochenek i piec w temp. 180st. ok. 30 minut albo aż
skórka będzie przypieczona. 10 minut przed końcem pieczenia ja polewam jeszcze
chleb oliwą z oliwek dzięki czemu skórka robi się bardziej błyszcząca. Ale nie
przywiązujcie się do walorów wizualnych – ten chleb naprawdę znika bardzo
bardzo szybko – kto oprze się zapachowi domowego chleba prosto z pieca? Dlatego
od razu zachęcam do podwojenia składników i upieczenia od razu dwóch bochenków.
Zwłaszcza, że nasz kefirowy bardzo dobrze się starzeje i na drugi dzień także
smakuje wyśmienicie.
Co może pójść nie tak: przyznam, że parę razy
zdarzyło mi się że chleb był w środku trochę zakalcowaty. Myślę że wynikało to
ze zbytniego miksowania. Zagniatając chleb w rękach nie miałam takiego
przypadku. Rozwiązanie: nie przejmowałabym się tym zbytnio, chleb nadal dobrze
smakuje i na pewno nikomu nie zaszkodzi. A do perfekcji kiedyś uda nam się
dotrzeć :)